W tej grupie jest siła – rozmowa z Marzenną Wojnar

O tym, czym jest Grupa InicJaTyWy i dlaczego warto do niej dołączyć, opowiada Marzenna Wojnar – dyrektorka Gminnej Biblioteki Publicznej w Lubiczu Dolnym.

Bogna Mrozowska: Jak to jest być dyrektorką biblioteki?

Marzenna Wojnar: To bardzo ciekawe doświadczenie, ale też duża odpowiedzialność. Źródło ogromnej satysfakcji i radości, choć bywają też stresy i napięcia, jak to w pracy.

BM: Bo z pełnieniem tej funkcji wiąże się chyba wiele wyzwań?

MW: Tak, to prawda. Ale startując w konkursie na to stanowisko, byłam świadoma tego, że dyrektor w swojej pracy nie może się bać wyzwań. To ja mam wpływ na to, jak będzie funkcjonowała instytucja, którą zarządzam, mam zespół ludzi, z którymi muszę i chcę dobrze współpracować, motywować ich do działania. Trzeba też budować relacje z władzami  gminy i lokalną społecznością, umieć planować, przewidywać, reagować na zmiany.

BM: A od dawna jesteś dyrektorką?

MW: Od czterech lat. Ale w bibliotece pracuję od dawna – wyszłam z zespołu, którym dzisiaj kieruję. Inaczej jest, kiedy przychodzisz z zewnątrz, zastajesz jakiś zespół ludzi – i oni Cię nie znają, i Ty ich nie znasz. Wtedy startujesz z innej pozycji. Inaczej jest, kiedy wychodzisz z zespołu, musisz stanąć „po drugiej stronie” i z koleżanki stajesz się szefową. To jest duże wyzwanie – myślę, że dla każdego. W każdym razie mnie było bardzo trudno przeskoczyć tę barierę. Teraz jest już lepiej – bardzo pomogły mi szkolenia „Kieruj w dobrym stylu”. To był dla mnie duży zastrzyk wiedzy, zdobyłam nowe umiejętności, które dały mi bardzo dużo siły wewnętrznej do kierowania moim zespołem.

BM: Po „Kieruj w dobrym stylu” zdecydowałaś się dołączyć do tworzonej grupy inicjatorów (zwanej teraz Grupą InicJaTyWy). Kim są inicjatorzy?

MW: Inicjator to osoba, która – jak sama nazwa mówi – coś inicjuje, daje początek, coś tworzy. Tak jest w przypadku naszej grupy – my zakładamy, organizujemy grupy wsparcia dla dyrektorów bibliotek. Program „Kieruj w dobrym stylu” wzmacniał  nasze kompetencje liderskie, związane z zarządzaniem zespołem , z którym pracujemy  na co dzień. Inicjatorzy to grupa dyrektorów bibliotek publicznych, którzy czują potrzebę organizowania lokalnych grup dyrektorskich. Inicjatorzy doskonale znają problemy, z jakimi na co dzień borykają się dyrektorzy i chcą je wspólnie rozwiązywać, wspierać się, wymieniać doświadczeniem, inspirować do działania.

BM: Co Ci dały szkolenia i spotkania w ramach Grupy InicJaTyWy?

MW: Cały czas widzę wyzwania, z jakimi mierzą się każdego dnia dyrektorzy takich małych instytucji, jak moja, z bibliotek gminnych. My tak naprawdę jesteśmy trochę pozostawieni sami sobie. Swoje problemy musimy rozwiązywać samodzielnie. Dzięki temu projektowi nauczyłam się mówić o problemach, formułować cele, zadania, analizować słabe i mocne strony danego rozwiązania. Nauczyłam się odpowiadać na pytanie, czego ja chcę – tak, to chyba taka podstawowa rzecz. Czasami coś chcemy zmienić, coś nam nie pasuje, ale nie wiemy do końca co. Teraz za każdym razem zadaję sobie pytanie „Czego ja chcę?” i wyznaczam sobie jakiś cel. I to nie musi być cel bardzo duży, tu chodzi właściwie o małe kroki, osiąganie kolejnych etapów. Nauczyłam się też wsłuchiwania w potrzeby innych, zadawania im konkretnych pytań.

BM: Rozumiem, że te wszystkie umiejętności wykorzystujesz na organizowanych przez siebie spotkaniach dla dyrektorów bibliotek. Kto wchodzi w skład Twojej lokalnej grupy?

MW: Do mojej grupy należą dyrektorzy bibliotek gminnych, dyrektor jednej biblioteki powiatowej i instruktor z drugiej biblioteki powiatowej. Ta grupa trochę się zmienia – nieraz ktoś nie może przyjechać, ale właściwie jest tak, że na każdym spotkaniu dołącza do nas ktoś nowy. W przyszłym tygodniu mam kolejne spotkanie i już wiem, że będzie kolejna nowa bibliotekarka, do której zadzwoniłam i która powiedziała: „No tak, to jest coś, czego ja potrzebuję.”

BM: A o czym rozmawiacie?

MW: Wyznaczamy sobie zawsze jakiś główny temat, ale wiadomo, jak to bywa, kiedy się spotyka kilka osób i różnych spraw w ciągu trzech miesięcy uzbiera się mnóstwo, bo z reguły spotykamy się raz na kwartał. Tak więc, oprócz tego, że na przykład zakładamy sobie, że na jednym spotkaniu omawiamy instrukcję kancelaryjną, zawsze pojawiają się dodatkowe rzeczy do przegadania. To są różne kwestie – od bieżących zmian w prawie po problemy z zespołem.

BM: Skoro Wasza grupa cały czas się rozrasta, to znaczy, że wszyscy widzą sens w tych wspólnych spotkaniach, dzieleniu się wiedzą, wspieraniu się nawzajem?

MW: Tak, jak najbardziej. Mam dużo informacji zwrotnych – osoby mi dziękują, mówią, że czekały na coś takiego. W takich małych bibliotekach za wszystko, co się dzieje, odpowiada dyrektor – to wszystko jest na jego głowie. Trochę inaczej niż w dużych bibliotekach, na przykład na poziomie wojewódzkim, gdzie jest inna struktura organizacyjna. Mogę powiedzieć sama o sobie, że obejmując stanowisko dyrektora, czułam się trochę zagubiona w tym wszystkim. Teraz, kiedy mam jakiś problem, dzwonię do jednej z osób z grupy i mogę z nią o tym porozmawiać. I odwrotnie – inni też dzwonią do mnie. Ta nasza grupa to nie tylko spotkania raz na kwartał, ale też taki bieżący kontakt. Z niektórymi osobami rozmawiam telefonicznie kilka razy w miesiącu, a czasem nawet i kilka razy w tygodniu.

BM: Czyli ten wysiłek zainicjowania grupy się opłacił? Łączenie roli dyrektorki i inicjatorki raczej pomaga niż przytłacza?

MW: Zdecydowanie tak. To mi bardzo pomaga. Nie czuję się już taka osamotniona ze swoimi problemami. Wiem, że zawsze znajdzie się ktoś, z kim będę mogła daną sprawę przedyskutować. Nie należy się bać, że bycie inicjatorem to jest jakiś wielki obowiązek. Dla mnie to duża radość i poczucie, że moja praca ma sens.

BM: A jaki był dla Ciebie najtrudniejszy moment w projekcie?

MW: Zdecydowanie największym wyzwaniem było uczynienie tego pierwszego kroku, zainicjowanie lokalnej grupy. Nie chciałam wchodzić w kompetencje biblioteki powiatowej i umniejszać jej roli, a utworzenie tej grupy mogło być trochę tak postrzegane. Najpierw zwróciłam się do moich koleżanek z powiatu, z najbliższego otoczenia, takich, które dosyć dobrze znam, mam z nimi kontakt i wiem, z jakimi problemami się borykają.  Ale w końcu zdobyłam się na rozmowę z instruktorem powiatowym i z dyrektorką biblioteki powiatowej. Wyjaśniłam, na czym moja rola jako inicjatorki miałaby polegać. W tej chwili osoby z aż dwóch bibliotek powiatowych biorą udział w naszych spotkaniach.

BM: Co jeszcze może być trudnością przy inicjowaniu takiej grupy?

MW: Czas. Zdaję sobie sprawę, że czasem te dodatkowe wyjazdy na spotkania naszej grupy mogą być wyzwaniem. Zwłaszcza kiedy to dotyczy małych bibliotek gminnych i bibliotekarz musi zamknąć placówkę, żeby przyjechać… To jest pewna bariera. Ale tak, jak mówiłam, te spotkania odbywają się raz na kwartał, a do tego zmieniamy miejsca spotkań – pierwsze spotkanie było u mnie, a potem każde kolejne było w innej bibliotece. Teraz wracamy znowu do mnie, najbliższe spotkanie będzie w mojej bibliotece. W tej chwili mam wrażenie, że członkowie mojej grupy ciągle czekają na moją inicjatywę, że to ja jestem tym motorem: chcą, abym to ja miała pieczę nad wszystkim, żebym to ja inicjowała, proponowała, pilnowała naszych spotkań. Ale chciałabym im dać też trochę przestrzeni, czasem oddać inicjatywę.

BM: A opowiesz trochę o tym, kto w tej chwili wchodzi w skład ogólnopolskiej Grupy InicJaTyWy? Kim są pozostałe inicjatorki i pozostali inicjatorzy?

MW: Ta grupa jest naprawdę wyjątkowa. Należą do niej osoby, które mają w sobie mnóstwo pozytywnej energii i ogromną pasję do wykonywanego zawodu. Za każdym razem, kiedy wracam ze spotkania z osobami z grupy, jestem naładowana pozytywną energią, chęcią do pracy, działania. Fajne jest to, że spotykania Grupy InicJaTyWy odbywają się teraz w różnych bibliotekach, dzięki czemu jeszcze więcej czerpiemy od siebie nawzajem. My nie jesteśmy dla siebie żadną konkurencją, po prostu siebie wspieramy, dzielimy się pomysłami, motywujemy do działania. Nasza grupa to niesamowite źródło inspiracji, a do tego świetni ludzie, z którymi doskonale spędza się czas. Kiedy trzeba, to pracujemy, a kiedy mamy chwilę czasu wolnego, to potrafimy się naprawdę dobrze ze sobą czuć. Z tej grupy płynie taka siła… Myślę, że nie osiągnęłabym wielu rzeczy bez wsparcia tej grupy. Bycie w grupie inicjatorów to najważniejszy czas w moim życiu zawodowym.

BM: Zdecydowałaś się na udział w kolejnej edycji projektu. Czego od niego oczekujesz?

MW: Chcę dalej podnosić swoje kompetencje. Zaczął mi się podobać sam coaching. Mam taki pomysł – mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować – żeby podjąć kształcenie właśnie w kierunku coachingu. Dużą radość daje mi to, że mogę komuś coś podpowiedzieć, wskazać jakiś kierunek rozwoju. Chciałabym te umiejętności dalej doskonalić, a projekt mi to umożliwia.

BM: A czego może się spodziewać osoba, która chce dołączyć do Grupy InicJaTyWy?

MW: Jeśli już ktoś się zdecyduje, to musi wziąć na siebie tę odpowiedzialność, że będzie uczestniczył w szkoleniach, spotkaniach i superwizjach. Bo w projekcie odbywają się zarówno ogólnopolskie spotkania Grupy InicJaTyWy, jak i regionalne superwizje dla mniejszych grup inicjatorów. Naprawdę, musi się wydarzyć coś wyjątkowego, żeby któreś z takich spotkań opuścić. Ja tylko jedno spotkanie – a właściwie jedną superwizję – opuściłam i czułam się z tym niekomfortowo, bo wiem, że tam są zawsze ważne rzeczy przegadywane. Chyba najbardziej wymagające są właśnie superwizje – trzeba się z tym liczyć. Ale dużo rzeczy sobie na takiej superwizji uświadamiasz. Inaczej się pracuje w dużej grupie – na typowym, ogólnopolskim szkoleniu, choć tam też dzielimy się na dwie mniejsze grupy. Na superwizjach można się najbardziej otworzyć przed innymi. To jest przestrzeń do rozmowy o bieżących problemach, o tym, co nas trapi i jak sobie z tym poradzić. Trenerka nie daje nam dobrych rad, tylko pomaga nam dojść do pewnych wniosków. Omawiamy nasze problemy, a trenerka zadaje nam tylko konkretne pytania: „Co masz do zrobienia?”, „Zrobisz to?”, „Kiedy to zrobisz?” albo „Jak się czułaś, kiedy musiałaś coś zrobić czy coś komuś powiedzieć?”

BM: Na superwizjach rozmawiacie zarówno o tym, co się dzieje w Waszych lokalnych grupach dyrektorskich, jak i o Waszej codziennej pracy?

MW: Tak, ale chyba bardziej omawiamy te nasze lokalne grupy. Jak w tych grupach pracować, jak dotrzeć do nowych osób, żeby do naszej grupy dołączyły… Bardziej się skupiamy na tej naszej pracy w grupach.

BM: Co jeszcze powiesz osobom, które wahają się, czy zgłosić się do projektu?

MW: Po prostu zgłoście się, macie szansę dołączyć do wyjątkowej grupy ludzi, którzy zarażają entuzjazmem do pracy, inspirują do działania, wspierają kiedy pojawiają się problemy. I jeszcze jeden ważny argument, by wziąć udział w projekcie – to FRSI i świetne trenerki: Asia i Agnieszka. Muszę Ci to powiedzieć – z Wami po prostu chce się pracować. Tak jak ktoś powiedział na jednym ze szkoleń: my już jesteśmy trochę taką rodziną, czujemy wspólnotę, czujemy się dobrze z Wami i w swoim towarzystwie. Czuję się wyróżniona, że mogę w tej grupie być.

BM: Dziękuję za te słowa – bardzo miło to usłyszeć. Wasza grupa to również dla nas zdecydowanie więcej niż projekt.

Marzenna Wojnar – bibliotekarka z 25-letnim stażem, od 4 lat dyrektorka Gminnej Biblioteki Publicznej w Lubiczu. Absolwentka programu dla dyrektorek i dyrektorów bibliotek „Kieruj w dobrym stylu”. Inicjatorka lokalnej grupy dyrektorskiej i członkini Grupy InicJaTyWy.

Na zdjęciu: Inicjatorzy z Polski pónocnej z trenerką oraz bibliotekarkami z GBP w Lubiczu Dolnym.


Grupa InicJaTyWy działa w ramach Programu Rozwoju Bibliotek. Program wspiera tysiące bibliotek publicznych w całej Polsce w pełnieniu roli lokalnych centrów aktywności społecznej. W takich placówkach ludzie spędzają czas, rozwijają swoje zainteresowania, zdobywają nowe umiejętności i wspólnie działają. Program Rozwoju Bibliotek to przedsięwzięcie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności prowadzone przez Fundację Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. W latach 2009-2015 było realizowane w ramach partnerstwa z Fundacją Billa i Melindy Gatesów.